Rok 1984 (jak u Orwella), Iron Maiden przyjechał na koncert do Poznańskiej Areny. Panowie muzycy nocowali w hotelu Merkrury i jak to prawdziwi Heavy Metalowcy postanowili wpaść gdzieś na drinka. Najbliższą czynną restauracją (pamiętajcie to był rok 1984) była Adria znajdująca się zaraz obok hotelu i Targów Poznańskich.
Okazało się jednak, że jest problem z wejściem bo trwało tam akurat wesele. Nazwa kapeli zadziałała jak „sezamie otwórz się” i wpuszczono chłopaków na drinka. Goście weselni nie wierzyli własnym oczom, ktoś rzucił czy nie chcieli by zagrać. Zgodzili się. Oczywiście repertuar Iron Maiden niezbyt nadaje się do Polskiego wesela, zagrali więc „Smoke On The Water (Deep Purple) i Tush (ZZ Top).
Panem młodym był Piotr Żmudziński, panną młodą Dorota Nawrocka:
– Nagle pojawili się jacyś ludzie, którzy są zupełnie odcięci od reszty: długie włosy, inne ubrania, inne zachowania, wchodzą na scenę i zastanawiamy się „o co tu chodzi?”. Nagle kuzyn krzyczy: „Słuchajcie, przecież to jest Iron Maiden!” a my: „no, no, tak, tak”. W pierwszej chwili potraktowaliśmy jako dobry żart (tvn24.pl)
Pan Piotr przyznaje też, że musieli przestać mówić znajomym, że na ich weselu grał Iron Maiden bo kończyło się to docinkami w stylu: „tak a u nas Beatlesi”
Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jaki to szok musiało wywołać wśród gości weselnych.
Dzisiaj, po 30 latach sporo się zmieniło, Pan Piotr i Pani Dorota nie są już małżeństwem ale nadal się przyjaźnią.
Całe szczęście, że udało się uwiecznić ten mini koncert – pamiętajcie to był rok 1984!